Autor: Lissa Price
Tytuł oryginału: Starters
Cykl: Starter (tom 1)
Liczba stron: 400
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 8 kwietnia 2015
Okres wojny jest okropnym czasem. Głód, miliony niewinnych ofiar, bombardowania, samoloty niczym krzyże przecinające niebo, ubóstwo… Zdawałoby się zatem, że bezpośredni moment po wojnie jest w istocie punktem kulminacyjnym i od teraz ludzi czeka już tylko poprawa życia na lepsze. „Starter” burzy te piękne wyobrażenia i przedstawia prawdziwy obraz powojennego życia. Wierzcie mi, te wyobrażenia dalekie są od prawdziwej turystycznej sielanki.
Świat po wojnie bakteriologicznej. Nie ma ludzi między
szesnastym, a sześćdziesiątym rokiem życia. Zostali tylko Ci, którzy na czas
zostali zaszczepieni: młodzi- Starterzy, którzy trafiają do obskurnych zakładów
dla nieletnich, z których tak naprawdę nie ma ucieczki i starzy- Enderzy,
którzy mogą kupić co im się żywnie podoba. Mogą oni nawet zakupić na jakiś czas
ciało zupełnie obcego nastolatka. Taką możliwość daje im firma Prime
Destinations, która cieszy się ogromna popularnością.
Callie wraz ze swoim młodszych bratem Tylerem, po śmierci ich
najbliższych zmuszeni są żyć w starych, opuszczonych ruderach. Niczego nie
posiadają, a ich życie kręci się wokół ciągłych ucieczek z rąk policji. Pewnego
dnia Callie decyduje się na radykalny krok- decyduje się na pójście do Prime
Destinations, aby stać się potencjalną dawczynią i żeby zdobyć potrzebne
pieniądze dla swojego młodszego, chorowitego braciszka. Przechodzi przez masę
testów, by na końcu pracownicy banku ciał mogli wszczepić do jej mózgu chip,
dzięki któremu może połączyć się z mózgiem wynajmującej jej ciało Enderki-
Heleny. Niestety dochodzi do awarii chipa i Helena zostaje uwięziona w ciele
Callie. Od teraz Callie robi wszystko, aby odzyskać na własność swoje ciało i
odwieść Helenę od mrożącego krew w żyłach planu, który związany jest z
senatorem Harrisonem i który chce w drożyć w życie posługując się ciałem młodej
dziewczyny.
Muszę przyznać, że na samym początku podchodziłam do książki
jak pies do jeża i co jakiś czas ostudzałam swój zapał po przeczytaniu
wszystkich pochlebnych opinii względem tej pozycji wydawniczej, gdyż po typowe
książki post apokaliptyczne sięgam stosunkowo rzadko, nie mówiąc wcale, dlatego
też przystępując do czytania „Startera” nie robiłam sobie zbyt wielkich
nadziei. I niepotrzebnie, bo to co znalazłam w środku przeszło moje najśmielsze
oczekiwania. Oczekuj najgorszego, spodziewaj się najlepszego.
Fabuła wydaje się być strasznie zagmatwana, ale uwierzcie mi
na słowo, że w trakcie czytania wszystko pomału staje się zrozumiałe, a autorka
z czasem rozwiewa wszystkie wątpliwości, które kiełkują w głowie czytelnika już
od samego początku.
Mamy młodą, szesnastoletnią dziewczynę, która znalazłszy się
w trudnej sytuacji zmuszona jest „sprzedać” swoje ciało ponad stuletniej
staruszce, by zapewnić sobie i swojemu bratu odpowiednie warunki do w miarę
normalnego życia. Jest ona niesamowicie odważna i silna, nie załamuje się,
walczy o każdy kolejny dzień. Wie, że Tyler ma tylko ją, więc nie daje po sobie
poznać, że jest przerażona tym, co się dzieje wokół nich. Z kolei przyjaciel
nastolatki- Michael jest oazą spokoju w związku ze swoją artystyczną duszą. Jak
tylko może wspiera rodzeństwo i opiekuje się w czasie nieobecności Callie
Tylerem. Inni bohaterowie także są świetnie zobrazowani. Każdy ma nadane
indywidualne cechy i wyjątkową osobowość, więc mimo usilnych prób nie da ich
się pomylić. Widać, że autorka poświęciła masę czasu, aby „dopieścić” wszystkie
kreacje, które przewijają się przez tę powieść. Cóż mogę powiedzieć?
Majstersztyk w każdym calu.
Oprócz postaci bardzo mi się spodobał również subtelnie
wpleciony wątek miłosny występujący pomiędzy Callie, Michaelem i Blakiem (wnuk
senatora). Taki niby zwykły, oklepany trójkącik, ale w rzeczywistości jest to prawdziwe,
pomału rodzące się uczucie u nastolatków, co zostało bezbłędnie ukazane. Poza
tym wątek ten w żaden sposób nie zakłóca akcji książki i nie odciąga czytelnika od
głównych wydarzeń, które swoją drogą gnają do przodu jak oszalałe.
Lissa Price ujęła mnie tym z jaką lekkością operuje słowem
pisanym. Pewnie nimi żongluje dobierając i układając je w emocjonalne zdania.
Istne cudo!
Reasumując, uważam, że „Starter” to absolutna perła w morzu
książek. Rozśmiesza, by następnie zalać nas czarą goryczy, wzrusza, inspiruje i
daje do myślenia. Koniecznie
przeczytajcie, bo naprawdę warto! Ja osobiście już nie mogę się doczekać kiedy
podrepczę do księgarni po część drugą.
Ocena: 9/10
Nasłuchałam się o tej książce wiele dobrego i jak tylko będę mieć okazję to z pewnością ją przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie! Satysfakcja gwarantowana albo zwrot pieniędzy ;)
UsuńTa okładka jest tak zarąbista, że mam ochotę kupić książkę tylko po to, by stała na półce. Subtelny romansik, mnóstwo akcji - to co lubię. Mam coraz większą ochotę przeczytać tę książkę. :)
OdpowiedzUsuńhttp://bukietzksiazek.blogspot.com/