piątek, 19 czerwca 2015

HISTORIA LUBI SIĘ POWTARZAĆ…



Przepraszam za krzywdę.
Trzy wspomnienia z dzieciństwa.



Autor: Marcin Legawiec
Liczba stron:  128
Wydawnictwo: Self-Publishing
Data wydania: kwiecień 2015 







     Świat oszalał! Do takiego właśnie wniosku można dojść oglądając wieczorne wiadomości. Kradzieże, oszustwa, pobicia, napady z bronią z ręku… Co to wszystko jest jednak w porównaniu z krzywdzeniem nie tylko fizycznym, ale również i psychicznym swojego jedynego dziecka? Co to wszystko znaczy w porównaniu z wykorzystywaniem seksualnym syna przez ojca, który jakby nie było powinien być oparciem?

     Po śmierci żony, Krzysztof zmuszony jest sam wychowywać swojego syna- Michała. Kochającym, wyrozumiałym ojcem jest do czasu ukończenia przez Michała 12 roku życia. Po tym czasie w jednej chwili z człowieka, który dla niejednej osoby był autorytetem, zamienia się w prawdziwego potwora. Właśnie wtedy zaczyna krzywdzić własnego syna- bić, wykorzystywać seksualnie i sprzedawać jako zwykły towar innym pedofilom.
Jak zakończy się historia dziecka, które straciło bezpowrotnie swoje dzieciństwo?

     Muszę przyznać, że początkowo zwlekałam z przeczytaniem tej książki. Zdawałam sobie sprawę, że ciężko będzie się ją czytać, dlatego nie byłam do końca pewna czy jestem gotowa na to, aby zapoznać się w literaturze z tą niepojętą tematyką. Koniec końców przekonał mnie fakt, że książka nie przeraża swoją objętością. I mimo iż nie jest ona długa, to wypompowała ze mnie życie szybciej niż niejedna kilkusetstronicowa pozycja wydawnicza. Te przeżycia na dodatek potęguje fakt, że „Przepraszam za krzywdę…” napisana jest w pierwszej osobie w związku z czym dosłownie każde osobne słowo działało na moje serce, jak i duszę jak ostry szpikulec spuszczający ze mnie pomału strużki krwi. Jedna niewinnie wyglądająca książka, a spowodowała, że czułam się strasznie obolała. Jakbym dostała pięścią prosto w twarz. Jakbym otrzymała cios nożem prosto w plecy. Tak właśnie się czułam, mimo iż w książce nie ma dobitnych, dosadnych opisów.
Ciężko dopuścić do siebie myśl, że taka krzywda być może dzieje się blisko nas, w naszej okolicy. Myśl dobijająca…

     Autor posługuje się prostym, zrozumiałym językiem i chwała mu za to, gdyż nie wyobrażam sobie, aby tak trudny temat był ujęty za pomocą równie trudnych słów i sformułowań. W przeciwnym razie ciężko byłoby mi dotrwać do końca, bo stanowiłoby to podwójne wyzwanie.

    Mimo iż naprawdę trzeba się odpowiednio przygotować do czytania tej książki, to jest to bez wątpienia wartościowa pozycja. Autor nie usprawiedliwia czynu ojca Michała, nie stara się złagodzić postrzegania pedofilii. Marcin Legawiec próbuje wytłumaczyć z psychologicznego punktu widzenia co kieruje takie osoby, że wyrządzają tyle zła, że zatruwają świat swoimi chorymi misjami. Próbuje „wniknąć” do głowy pedofilów i wyszukać w ich pamięci flashback odpowiedzi na jedno krótkie podstawowe pytanie- „Dlaczego?”. Czy mu się to udało? O tym trzeba już się przekonać samemu.

    Książce po raz pierwszy nie wystawię oceny. Nie mogę tego zrobić, gdyż ta książka to po prostu czyjeś życie, a jednak to jak człowiek żyje (w tym przypadku do jakiego życia został zmuszony) nie można ocenić w skali liczbowej. Jest to niewykonalne.

    Czy książkę „Przepraszam za krzywdę…” polecam? Tej książki nie da się polecić. Nie można powiedzieć: „wspaniała, koniecznie przeczytajcie!”, gdyż ta pozycja nie jest sielanką. To lektura, która stawia opór, a czytanie której mogłabym porównać do czynności wojennej. Decyzja należy już do Was, ale ja od siebie mogę tylko dodać, że mimo wszelkich trudności, które postawiła przede mną ta książka, nie żałuję, że zmierzyłam się z tym literackim „przeciwnikiem”. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przybyszu, jeśli zawędrowałeś tak daleko, to zostaw po sobie ślad, który będzie dla mnie motywacją do blogowania i namacalnym dowodem na to, że podzielasz moją sympatię do książek ;)